Wróć i przebacz bo jesteś kochany

spotkanie siódme, cykl I

Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem.
A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. (…)
Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone.
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?
On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!

(Łk 7, 36-38, 47-50)

Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18, 3)

Chrystus uczy, że nawrócenie do postawy dziecka jest warunkiem koniecznym wejścia do Bożego Królestwa. Dlatego kiedyś każdy musi stać się dzieckiem: ufnym, pokornym, oczekującym wszystkiego od Pana. Człowiek staje się chrześcijaninem, kiedy staje się dzieckiem, kiedy zaczyna go zdumiewać szaleństwo miłości Boga Ojca.

Dziecko mające świadomość, że zawsze jest kochane przez Ojca, ma odwagę ze skruchą przyznawać się do popełnionego przez siebie zła.
Na czym polega skrucha? Skrucha to żal, ale żal w obliczu krzyża, kiedy człowiek świadomy własnej nędzy i grzeszności patrzy na krzyż i na rany Jezusa, kiedy próbuje w duchu całować te rany, które przecież sam Jezusowi zadał. Dopiero wtedy, gdy skruszony całuje rany Jezusa i wierzy w Jego miłość, powraca do Boga w postawie dziecka, i tylko taki powrót ma sens. Nigdy nie można wracać do Boga jako najemnik, jak to uczynił syn marnotrawny, bo znowu nastąpi zdrada.

Prawdziwą skruchę widzimy u jawnogrzesznicy podczas jej spotkania z Jezusem w domu faryzeusza Szymona. Aby wyrazić Jezusowi swoją skruchę, podeszła do Niego, nie oglądając się na względy ludzkie, wylała nardowy olejek, łzami zrosiła Jego stopy i włosami je otarła (Łk 7, 38). Oto prostota, spontaniczność i skrucha grzesznika, który jest dzieckiem ewangelicznym. Tak naprawdę Boga kochają skruszeni grzesznicy, którym wiele przebaczono, i święci, bo jedni i drudzy mają naturę dziecka – potrafią zdumiewać się miłością Boga, szaleństwem Jego miłości ku nim. Nie najemnicy, a dzieci, nie ci, którzy zbierają zasługi i usiłują zawierać z Bogiem kontrakty, ale ci, którzy wierzą w Jego miłosierdzie. – Bo tak naprawdę wierzy tylko dziecko. Rodzina powinna być środowiskiem, w którym poznajemy, czym jest skrucha i uczymy się tej postawy. Człowiek doświadczający na co dzień, że jest kochany, łatwiej przyjmie z ust najbliższych prawdę o tym, że popełnił jakieś zło. Żona, mąż czy dziecko, czując się kochani bezwarunkowo, nie potrzebują siebie wybielać, jałowo się tłumaczyć. W atmosferze miłości (a nie złości) łatwiej im przyznać się do winy, przeprosić i żałować za krzywdę, którą wyrządzili. Bo w kochającej się rodzinie nie ma lęku przed karą. W naturalny sposób przyjmuje się przebaczenie, nawet jeśli trzeba ponieść konsekwencje, i szuka się sposobów, by naprawić wyrządzoną krzywdę. W rodzinie uczymy się, jak być miłosiernym i jak to miłosierdzie przyjmować.

Maryja jest dla nas najlepszą pomocą, by zaufać Bożemu miłosierdziu. Sam Jezus dał nam Ją za Matkę w testamencie z krzyża. Czy dla dziecka może być coś bardziej naturalnego, coś bardziej prostego, niż powierzyć się miłości matki, niż zaufać jej, zwłaszcza wtedy, gdy czuje się bezradne wobec przerastających je trudności, także wtedy, gdy doświadcza błędu i grzechu? Dziecko, które ma świadomość swojej słabości wie dobrze, że bez niej zginie, natomiast w jej ramionach jest ufne i bezpieczne. Gdy mamy obok siebie Maryję, gdy staramy się być wobec niej jak małe dzieci, które zawsze Jej potrzebują – dużo łagodniej będziemy odczuwali skutki naszych błędów i grzechów.

Gdy po każdym upadku będziemy przychodzić do kochającego nas Boga jak ewangeliczne dzieci, pojawi się w nas skrucha i doświadczymy mocy Jego miłosierdzia, która odmieni nasze życie. Natomiast w momencie, w którym przestaniemy być dziećmi przed Panem, przyjdzie kryzys w naszym życiu wewnętrznym i w obliczu ujawniania się naszego zła oraz błędów zaczniemy cofać się, przestaniemy wierzyć .

Świadectwo nr 1

Niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, gdy mieliśmy świadomość, że zraniliśmy siebie nawzajem. Nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę, że we współmałżonku zraniliśmy samą Miłość – Chrystusa. Nie zawsze pojawiał się żal, głęboka skrucha jak u biblijnej jawnogrzesznicy. Jednak bywało i tak, że dzięki łasce wyproszonej u Boga przez pośrednictwo Maryi, zawsze obecnej w naszej rodzinie, przychodziła świadomość, że w żonie, mężu czy dziecku skrzywdziliśmy Jego samego. Po pełnej łez skrusze – żalu za popełnione zło, pojawiało się pragnienie naprawienia krzywdy, wynagrodzenia oraz chęć, by więcej już tego zła nie czynić. Mamy taki domowy rytuał – podczas wieczornej rodzinnej modlitwy przychodzi moment przeproszenia Pana Boga i siebie nawzajem. Podajemy sobie ręce, przytulamy się i wypowiadamy słowa: „Przepraszam” i jeśli trzeba: „Przebaczam ci”. Jeżeli wcześniej, po jakimś niełatwym wydarzeniu, nie udało się nam pogodzić i przeprosić, to ten moment jest najlepszy. Takie stosowanie w praktyce cennej rady św. Pawła z Listu do Efezjan: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4, 26) przynosi dobre owoce w naszej rodzinie. Wciąż uczymy się, jak być dziećmi. Prosimy o pomoc Matkę Bożą i św. Józefa, którzy przykładem swojego życia najlepiej pokazali, co znaczy ufać Bogu jak dziecko.

– Irena i Jan

Jeśli chcesz, skorzystaj z pytań:

  1. Jeżeli mogę, podzielę się sytuacją , kiedy żałowałam/łem za wyrządzone przeze mnie zło, za popełniony przeze mnie grzech ze świadomością, że zraniłam/łem w ten sposób Pana Jezusa.
  2. Kim jest dla mnie Matka Boża? W jakim wydarzeniu doświadczyłam/łem Jej opieki, pomocy?

Szansa na spotkanie.

  1. Znajdźcie dla siebie czas. Pomódlcie się w domu wspólnie i poproście Ducha Świętego o światło. Zaproście Matkę Bożą i proście Ją o wstawiennictwo.
    Następnie porozmawiajcie: – Za co ciebie jeszcze nie przeprosiłam/łem? – Czego ci jeszcze nie wybaczyłam/łem? Możecie poprosić Matkę Bożą, aby pomogła wam to zrobić.
    Odpowiedzi na powyższe pytania mogą pomóc w rachunku sumienia i sakramencie pojednania.
    Podziękujcie we wspólnej modlitwie za każdy cud Bożego miłosierdzia, którymi zostało obdarzone wasze małżeństwo. Zawierzcie Matce Bożej owoce waszego spotkania i wszystkie dobre natchnienia .
  2. Przygotowując się indywidualnie do sakramentu pokuty i pojednania, zróbcie rachunek sumienia ze świadomością, że każde wyrządzone przez was zło to zadana Panu Jezusowi rana. Proście z ufnością o głęboką skruchę. W duchu ucałujcie Jego rany – wyobraźcie sobie tę scenę. Pomocne może być ucałowanie ran Jezusa na krzyżu, który macie w domu. Przystąpcie w najbliższym czasie do spowiedzi.
  1. Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, część I, rozdział 4, „Ubóstwo duchowe jako postawa dziecięctwa”.

nigdy nie jesteśmy sami

Spotkania cykl I

Wierzyć, aby wzrastać razem w miłości

Przepis na szczęście

Spotkania cykl II

Wzrastać razem przez życiowe próby