Bóg ma przepis na szczęście

spotkanie siódme, cykl II

[Podczas ostatniej wieczerzy Jezus rzekł do Apostołów:] Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!

(J 14, 27)

Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, [po zmartwychwstaniu,] tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam!

(J 20, 19)

[Bracia!] O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

(Flp 4, 6-7)

Jest czymś naturalnym, że w życiu małżeńskim i rodzinnym pragniemy szczęścia, radości, poczucia bezpieczeństwa, pokoju. Psalm 128 wychwala szczęście rodzinne człowieka sprawiedliwego:

Z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu.
Oto takie błogosławieństwo dla męża, który boi się Pana. (…)
Pokój nad Izraelem!

Tymczasem w naszym życiu nieustannie pojawia się tyle powodów, aby lękać się o przyszłość, tyle spraw, które zakłócają szczęście i pokój – bo wydają się zagrażać dobru współmałżonka lub dzieci, o których słusznie się troszczymy. Doświadczamy w naszych rodzinach wielu wydarzeń, które nas zaskakują i są jak życiowe burze: kłopoty w pracy, trudności w porozumieniu się, choroby bliskich nam osób, kłopoty z dziećmi, i które stawiają nas w sytuacji bezradności, niepewności, rodzącego się lęku.

Czy zatem wymarzone szczęście małżeńskie i rodzinne jest w ogóle osiągalne? Na czym je budować?

Gdy po śmierci Jezusa zalęknieni uczniowie zamknęli się w wieczerniku, Zmartwychwstały Pan przyszedł do nich mimo drzwi zamkniętych i pozdrowił słowami: Pokój wam. Przyniósł im swój pokój – prawdziwy, a nie taki, jaki daje ten świat.

Bo świat też chce nam dać swój pokój, ludzki pokój. Ale pokój ludzki jest nietrwały, jest to coś, co uzyskujemy od ludzi: szczypta uznania, poczucie, że coś znaczymy, że inni się z nami liczą, jesteśmy kimś. Wystarczy drobne wydarzenie, czyjaś nieżyczliwość, złośliwość, niegrzeczne potraktowanie, podejrzliwe spojrzenie i ten ludzki pokój znika, rozsypuje się jak domek z kart. Kiedy zabraknie nam tego ludzkiego pokoju, pojawia się jego odwrotność – lęk, który jest chorobogenny, rodzi nerwicę. Jest skutkiem utraty tych wyżebranych cząstek naszego pokoju, a jeszcze częściej skutkiem obawy, że zostaniemy ich pozbawieni. I tak stajemy się zdani na ludzkie kaprysy i humory, na to, co przynosi nam dzień i co daje nam świat .

Słowa Jezusa „pokój wam”, po hebrajsku „szalom”, to bardzo intymne pozdrowienie, które życzy pokoju płynącego z intymnej komunii z Bogiem. Pokój, który przynosi Jezus, płynie z Jego obecności. On sam jest naszym pokojem, danym nam przez wiarę (por. Ef 2, 14). Przyjąć przez wiarę pokój od Chrystusa, to przyjąć Jego osobę, to otworzyć na oścież drzwi naszego serca dla Niego . W sakramencie małżeństwa Jezus jest stale z nami obecny, jest Miłością, która wypełnia nasze małżeńskie i rodzinne życie. Ale trzeba Go przyjmować, czyli trwać w przekonaniu, że wszystko, co On daje, jest dobre. Dopiero wtedy rodzi się w naszych sercach pokój. Jezus daje nam poczucie, że możemy zawsze liczyć na Niego.

Wierzyć i kochać Chrystusa to kochać to, czego On chce, kochać Jego wolę. Jeżeli w naszym życiu jest dużo napięcia, lęku, nerwowości, to znaczy, że ciągle za mało w nas wyboru Chrystusa i Jego woli . Zwalczanie ludzkiego niepokoju nie polega na tym, by nie odczuwać go w sferze psychofizycznej, ale na tym, żeby temu lękowi nie ulegać, by wierzyć, że nigdy nie jesteśmy sami, że stale jest przy nas Ktoś, kto kocha nas i od kogo wszystko zależy. Musimy odróżniać istniejące w człowieku dwie sfery – sferę psychofizyczną i sferę duchową. Nie chodzi o to, aby usunąć lęk, pośpiech czy niepokój ze sfery psychofizycznej, bo to jest często niemożliwe. Chodzi o to, by w naszej postawie, a więc w sferze duchowej, która tę postawę dyktuje i formuje, nie było paniki, żeby panował w niej płynący z wiary pokój.

Gdy zatrwożeni pytamy o wolę Bożą, łatwiej jest ją przyjąć, jeśli ktoś pomoże ją nam rozpoznać. Może nam w tym pomóc współmałżonek. Nikt nie zna nas tak dobrze, jak on. To on szybciej dostrzega objawy rodzącego się napięcia, lęku i przez dialog może przyjść nam z pomocą. Jezus przez niego może udzielić swojego światła, które nabrzmiałą sytuacje ukaże w perspektywie wiary. Przez niego pomoże zgodzić się na to, czego się boimy, zdać się na Jego wolę, pamiętać, że jesteśmy Jego dziećmi, o które tak bardzo się troszczy. Przyjęcie tej pomocy, choć niełatwe, uwalnia od lęku.

Możemy doświadczyć pokoju płynącego z wiary, kiedy niezależnie od tego, co się dzieje, oddajemy wszystkie nasze sprawy Bogu przez ręce Maryi i staramy się z góry dziękować za ich rozwiązanie ufając, że za wstawiennictwem Maryi Bóg się tymi sprawami zaopiekuje.

Dobrze wiem, czym jest lęk, niepokój, pośpiech. Często wkradają się one w moje życie i doświadczam ich niszczących skutków. I choć walka z nimi nie jest łatwa i najczęściej ją przegrywam, to uświadomienie sobie obecności tych „niepożądanych gości” i mojej bezradności w walce z nimi, zmusza mnie do wołania do Maryi o ratunek. Jakże wiele było takich sytuacji w naszym małżeństwie, rodzinie, kiedy piętrzące się problemy , a z nimi obawy i niepokoje burzyły ciszę i pokój w naszym domu. Wspomnę może tylko o jednej. Będąc matką trójki dzieci długo pozostawałam bez pracy. Na początku był to nasz wybór, chcieliśmy, abym była z dziećmi jak najdłużej. Dzieci poszły już do szkoły i moja stała obecność w domu nie była już potrzebna. Chciałam znaleźć pracę, co poprawiłoby też sytuację materialną naszej rodziny. Był to czas transformacji gospodarczej i ustrojowej, zmieniał się rynek pracy, oczekiwania pracodawców i wymagania wobec pracowników. Kobiety w wieku około czterdziestu lat nie były mile widziane, a wręcz nagminnie zwalniane z pracy. Sytuacja wydawała się beznadziejna, bo ja byłam w podobnym wieku, bez doświadczenia zawodowego. Modliliśmy się, oddawaliśmy tę sprawę Maryi, ale wydawało się, że nie widać efektów. Doświadczaliśmy niepokoju, przy byle jakiej okazji wybuchały konflikty. Byliśmy często bezradni wobec napięć, jakie się w nas rodziły, lęku, który szarpał psychikę. Brakowało nam wiary i ufności, że Pan Bóg może wszystko zmienić. Przyszedł kolejny rok szkolny, mąż zaczął mieć problemy ze swoją dotychczasową pracą. Zaczął więc poszukiwać rozwiązań dla siebie. Pierwsze powakacyjne spotkanie działu dziecięcego Ruchu Rodzin Nazaretańskich było okazją do rozmów w gronie znajomych i podzielenia się swoimi kłopotami. Okazało się, że w firmie znajomego, chętnie przyjmą do pracy kobietę, która odchowała już dzieci i nie myśli o karierze zawodowej. Byłam więc kandydatką, która spełniała te oczekiwania. Stało się coś niezwykłego. Pierwszego października, a więc kilka dni po rozmowie, znalazłam się w pracy. To był dar Pana Boga. Odpowiedź na naszą całkowitą bezradność, niemoc, niszczący lęk o przyszłość, nieporadne prośby i wołania do Matki Bożej. Wszystko za mnie zostało załatwione: napisanie CV, złożenie go w dziale kadr, rozmowy z pracodawcą. Czy mogliśmy oczekiwać takiego biegu wydarzeń?

Lęk, niepokój, pośpiech wciąż są obecne w moim życiu, pomimo tak wielu dowodów, cudów działania łaski Bożej. Niestety, pozostaję niewierna, nieufna, wciąż szukam rozwiązania problemów w swoich możliwościach. Kiedy one zawodzą, wtedy dopiero wołam do Boga za pośrednictwem Maryi, proszę Ją o pomoc, o orędownictwo. Błogosławione są więc trudności, których ciągle nie lubię, ale tak naprawdę są one konieczne, aby rosło moje zawierzenie, pogłębiała się ufność. Bogu niech będą dzięki za Jego cierpliwość, ciche towarzyszenie i stale wyciągniętą dłoń, aby mnie ratować, gdy tonę w moich wizjach, planach, receptach na życie. Maryjo, Matko zawierzenia, Matko mojej wiary, dziękuję Ci, że nigdy mnie nie opuszczasz.

-Anna

Jeśli chcesz, skorzystaj z pytań:

  1. Czy przypominasz sobie w jakich okolicznościach doświadczałeś ostatnio: lęku, niepokoju, pośpiechu? Co było dla Ciebie pomocą, uleczeniem? Czy przeżywając te sytuacje próbowałeś się modlić?
  2. Co pomaga ci a co przeszkadza zachować zdrowy dystans wobec opinii ludzkiej?
  3. Opowiedz o sytuacji, w której zgoda na wolę Bożą przyniosła ci ukojenie.

Postarajcie się wygospodarować trochę czasu, aby porozmawiać o tym, co was niepokoi, martwi w waszych relacjach, w wychowaniu dzieci. Spróbujcie zobaczyć konkretne momenty niepokoju, pośpiechu, lęku. A może uda się też dostrzec dobro, jakie się zrodziło z tych trudnych sytuacji? Czy potrafiliście sobie wzajemnie pomóc?

Na początek przeczytajcie wspólnie fragment modlitwy, którą polecał sługa Boży ks. Dolindo Ruotolo:

Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją Miłość.

Powierzcie Bogu wasze trudności. Starajcie się już teraz, z góry, dziękować za ich rozwiązanie i za Jego obecność przy was. Poproście o łaskę nadziei i ufności.

Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, część II, rozdział 3, 5. Niepokój płynący z braku wiary, 6. Pokój płynący z wiary.

nigdy nie jesteśmy sami

Spotkania cykl I

Wierzyć, aby wzrastać razem w miłości

Przepis na szczęście

Spotkania cykl II

Wzrastać razem przez życiowe próby